Do dziś pamiętam swoje zdziwienie gdy pierwszy raz przeczytałam o włsomaniaczkach. Naprawdę nie mogłam uwierzyć, że są na świecie osoby, którym do tego stopnia zależy na wyglądzie swoich kosmyków iż stosują dziwne różności by wyglądały one zdrowo i ładnie. Nie od dziś wiadomo, że mam obsesję na punkcie swojej cery, ale włosy zawsze traktowałam po macoszemu. Nie zwracałam uwagi na stosowane przeze mnie szampony czy inne produkty pielęgnacyjne i kierowałam się głównie tym do jakiego typu włosów są przeznaczone. Sporo czasu też zajęło mi pojęcie, że moje kosmyki są równie kapryśne co skóra twarzy i skalp potrzebuje zupełnie czego innego niż końcówki. Lata w blogosferze nauczyły mnie, że lista INCI ma duże znaczenie i warto wiedzieć co się w niej znajduje. Prawie bezbłędnie rozpoznaję już składniki, które lubi moja cera jednak nie miałam zielonego pojęcia jakie są odpowiednie dla skóry głowy i suchych końców. Poplątane, puszyste włosy ignorowałam latami i dopiero kiedy zaczęły sięgać pasa, a ja ciągle nie mogłam z nimi dojść do ładu postanowiłam coś zmienić. Zadanie trochę utrudniał mi znajdujący się za uszami leń, który podpowiadał, że nie będzie łatwo jednak zwalczyć go próbowałam przy pomocy książki Marty Klowan “Eliksiry, pomady i inne zaklęcia. Włos doskonały”. Dziś dam Wam znać czy była moim antidotum na niesforne kosmyki i dlaczego tak ciężko mi się ją czytało :)
Tym razem nie będę opisywać Wam każdego rozdziału osobno, bo w całej książce jest ich aż 15, a każdy z nich po brzegi wypchano masą informacji. Nie wiem czy dałabym radę w kilku zdaniach opowiedzieć co przedstawiają przy okazji pilnując by post nie był długi niczym Biblia. Właśnie dzięki temu możecie być pewni, że znajdziecie w niej dosłownie wszystko co tylko pragniecie wiedzieć na temat włosów. Autorka podpowiada jak czytać etykiety kosmetyków pielęgnacyjnych, podaje techniki mycia kosmyków oraz oprowadza nas po ciekawym i wartym poznania świecie szamponów. Najważniejsze tematy przedstawione są w formie łatwych do odczytania tabelek z informacjami, które dosłownie zmieniają życie. Między innymi: test wyboru szamponu, podział włosów według porowatości czy program pielęgnacji podstawowej. Czego chcieć więcej?
Włosy niskoporowate czy wysokoporowate? Nie sądzicie, że tego typu określenia brzmią równie tajemniczo co te żywcem wyjęte z filmu science fiction? Wcześniej nie miałam pojęcia do której kategorii zaliczają się moje. W trzecim rozdziale właśnie dzięki fajnej tabelce dostałam odpowiedź skąd się wzięły te dziwaczne nazwy i od razu łatwiej mi było znaleźć odpowiednią pielęgnację. Co więcej jeśli szukacie odpowiedzi na pytania: dlaczego opisy na opakowaniach produktów do włosów często wprowadzają nas w błąd oraz czym się kierować przy ich zakupie to możecie być pewni, że Marta Klowan da Wam satysfakcjonującą odpowiedź. Ja na pewno jestem wdzięczna rozpisce przedstawiającej podział według potrzeb skóry głowy, bo dowiedziałam się z niej jak często powinnam myć mój rodzaj włosów. Dopiero w trakcie lektury zdałam sobie sprawę, że dotychczas dbanie o niesforne kosmyki było niczym błądzenie po omacku i dziękowałam Bogu, że trafiła w moje ręce.
Tak po cichu muszę się też Wam przyznać, że ostatnio mało regularnie wykonywałam “zabieg": olejowania. Myślę, że miało to głównie związek z tym, że nie bardzo wiedziałam czy robię wszystko poprawnie, a w Internecie znalazłam mnóstwo przeróżnych informacji, które ciężko mi było dopasować do siebie. To właśnie na kartkach tej książki w końcu dostałam wyczerpujące informacje w tym temacie: zasady i podstawowe błędy. Jak się to robi? Na mokro czy na sucho? Jak często? A co najlepsze poznałam podział olei według porowatości włosów. No i w końcu ktoś mi jasno wytłumaczył dlaczego wszyscy boją się protein i jak sobie radzić w razie gdybyśmy z nimi przesadzili. Specjalnie unikałam konkretnych rodzajów masek, bo nie raz czytałam historię niczym żywcem wyjęte z horroru jak dziewczyny przez tego typu produkty zniszczyły swoje włosy, a jedyne czym mogły się ratować to obcięcie ich na krótko. Marta jednak uświadomiła mi, że kluczowa w tym przypadku jest wiedza, bo proteiny tak jak alkohol w pielęgnacji twarzy mają swoje wady i zalety. Trzeba tylko wiedzieć jak je stosować, a na pewno nie stanie się nic złego.
Prócz ogromnej wiedzy na temat włosów przy zakupie tej pozycji dostajemy też bardzo ładnie, estetycznie wydaną książkę. Co prawda niektóre zdjęcia nie wyglądają jakby wyszły spod ręki profesjonalisty, ale w większości widać, że ktoś miał na nie ciekawy i niebanalny pomysł. Uwagę przykuwają zwłaszcza te, które przedstawiają autorkę w różnych odsłonach, pasujących do tematu każdego rozdziału. Co więcej podobają mi się dodatki w postaci miejsca na własnoręczny rysunek naszej osoby wraz z czupryną czy pytania, które pomagają lepiej zrozumieć własne kosmyki. Już pierwsze strony książki dają nam pewność, że ktoś się nad nią napracował i włożył też między kartki mnóstwo miłości prosto z serca. Mamy tu kombinacje różnych czcionek, mniejszych lub większych, czasami też zmieniają swoje kolory. A wszystko po to by poradnik był bardziej przejrzysty, bo przecież nie możemy pominąć tego co ważne prawda?
W tym momencie pragnę się trochę wytłumaczyć i opowiedzieć Wam na pytanie: dlaczego tak długo musieliście czekać na recenzję tej fajnej książki? Otóż jedyne co mam jej do zarzucenia to fakt iż autorka posługuje się trochę podręcznikowym językiem, który może być problem dla takich laików jak ja. Zaczynając czytać poradnik nie wiedziałem za wiele o włosach, a nadmiar informacji w niej zawartych często sprawiał iż wyłączyłam się całkowicie i byłam zmuszona wracać do czytanego rozdziału jeszcze raz. Na szczęście pozycja ta jest przejrzysta i fajnie wydana, bo w przeciwnym razie musiałabym być bardzo uparta by dotrwać do ostatniej strony. Myślę, że włosomaniaczki powinny być zadowolone, ale ja co jakiś czas potrzebowałam odpoczynku, bo w przeciwnym razie nic bym z niej nie wyciągnęła. Ogrom nowych informacji jakie zawiera może być przytłaczający dla kogoś kto wcześniej jedynie liznął ten temat. Nie twierdzę, że ogarnięcie tej wiedzy jest niemożliwe, ale ja potrzebowałam do tego czasu. Zwłaszcza, że temat ten wciąż nie należy do moich ulubionych i na pewno nie interesuje mnie tak bardzo jak pielęgnacja twarzy.
Naprawdę chciałabym Wam opisać każdy szczegół tej książki i upchać w poście informacje o tym, że autorka podpowiada które produkty zabrać ze sobą na urlop by nie dokupywać im dodatkowego bagażu, instruuje jak mądrze farbować, opisuje każdy problem skóry głowy, oraz ułatwia wybór produktów do stylizacji czy suszarki do włosów. Na pewno nie skłamię pisząc, że “Eliksiry, pomady i inne zaklęcia. Włos doskonały” to poradnik, który zmienił moje życie. Program pielęgnacji podstawowej zabrałam ze sobą na zakupy i w końcu jestem pewna, że nakładam na moje włosy kosmetyki, które sprawiają iż wyglądają lepiej. Od dłuższego czasu męczyłam się z puszystą, sianowatą strzechą, której nic nie mogło ujarzmić. A kiedy zastosowałam rady autorki kosmyki zmieniły się nie do poznania. Są lśniące, gładkie i zdrowe. Znowu dostaję mnóstwo komplementów na ich temat, a co najważniejsze przestałam myśleć, że najlepiej byłoby je obciąć.
Autorka napisała:
“Czasami wystarczy jedna mała zmiana, aby osiągnąć zauważalny efekt. Naucz się rozpoznawać potrzeby swoich włosów, podkreślać ich naturalne piękno. Dowiedz się, jakie kosmetyki stosować, a jakich unikać, jak olejować włosy i dbać o skórę głowy.
Ta książka nie zmieni twoich prostych włosów w kręcone, a kręconych w proste. Ta książka nauczy cię wzmacniać ich naturalne atuty i polubić je takimi, jakie są. Poznaj tajemnice ich pielęgnacji.”
Nie mogłabym tego lepiej ująć. Jeśli wciąż nie jesteście zadowolone z tego jak wyglądają Wasze kosmyki i chcecie w końcu to zmienić, a nie wiecie za bardzo jak- ta książka jest odpowiedzią. Wystarczy, że przeczytacie ją bardzo dokładnie, a już nigdy nie będziecie miały wątpliwości co aplikować na włosy by wyglądały dobrze lub dlaczego w kółko przeżywacie bad hair day. Chwaliłam już na blogu kilka poradników dotyczących urody, ale to ta pozycja miała największy oraz najlepszy wpływ na moje życie i sprawiła, że w końcu poczułam się bardziej pewna siebie i przestałam wydawać pieniądze na produkty, których moje kosmyki nie tolerują. Marzycie o pięknych włosach? Z pomocą tej książki możecie je mieć!