Nowości Wibo, czyli makijaż rozświetlony z 24 godzinną trwałością/ Utrwalacz makijażu Fixing Spray i Selfie Loose Shimmer Rose


Nie pamiętam kiedy pierwszy raz słyszałam o mgiełkach utrwalających makijaż, ale jestem pewna, że od razu opis ich działania wydawał mi się mocno przesadzony. Wystarczy za pomocą aplikatora rozpylić produkt na twarz by dosłownie po kilku sekundach cieszyć się nienagannym lookiem bez świecenia, ścierania, pudrowego efektu oraz rozmazywania. Zbyt piękne by było prawdziwe, a ja dodatkowo wymagam jeszcze braku alkoholu w składzie co tylko utrudnia sprawę. Głównie dlatego nowy Fixing Spray marki Wibo przyprawił mnie o szybsze bicie serca i pokładałam w nim wielkie nadzieję wierząc iż w końcu spełni utopijne marzenia o mgiełce, która utrzyma w ryzach błyszczącą strefę T. Niestety tak to już w życiu niesprawiedliwie bywa, że jedną część twarzy pudrujemy by się nie świeciła, a na drugą musimy nakładać rozświetlacz aby dodać jej blasku oraz młodzieńczej świeżości. Dwie nowości marki Wibo, czyli wspomniany wyżej spray oraz Selfie Loose Shimmer mają pomóc nam w obu tych czynnościach dodając pewności siebie i sprawiając, że nasza skóra będzie wyglądać pięknie oraz zdrowo. Dziś dowiecie się co o nich sądzę i czy dały radę skraść moje serce. Zapraszam!


Wibo Utrwalacz do makijażu fixing spray (19,49 zł)



Już przy prezentacji tych nowości zwróciliście uwagę, że opakowanie mgiełki Wibo do złudzenia przypomina to od fixera marki NYX i faktycznie jest w tym sporo prawdy. Mała, czarna, zgrabna buteleczka z atomizerem, który przykrywa transparentny koreczek. Producent poleca aplikować kosmetyk z odległości 25-30 cm, a mi nie pozostaje nic innego jak się z nim zgodzić. Mgiełka ma naprawdę mocny strumień więc radzę nie przybliżać jej do twarzy, bo nie będzie to dla Was przyjemne spotkanie. Oczywiście wchłania się błyskawicznie, nie pozostawia plam i nie wypluwa wielkich kropli (aplikowana z daleka) na których zniknięcie trzeba czekać wieki. O jej woni też nie będziecie pamiętać, bo ja używam utrwalacz przez długi czas i do dziś nie jestem w stanie powiedzieć jak pachnie. Musi być to w takim razie woń neutralna, bezpłciowa i niegroźna. 


Naprawdę bardzo chciałabym napisać, że mgiełka faktycznie super działa, a ja nie chcę się z nią rozstawać ani na chwilę. Niestety niczym mnie nie zaskoczyła, nie było wow, ochów czy achów. Faktycznie coś tam zapobiega ścieraniu czy rozmazywaniu, ale obietnica 24 godzin idealnego makijażu to mocna przesada. Co gorsza nie odkłada świecenia ani na chwilę i zupełnie nie robi nic by temu zapobiec. Na szczęście chociaż nie spowodowała wysypu, nie wysuszyła mojej cery oraz nie przyczyniła się do pogorszenia jej stanu. Skład mimo, że krótki niestety szału nie robi, ale duży plus daję za brak alkoholu, który według mnie jest dużym pójściem na skróty i od razu sprawia, że produkt nie nadaje się do stosowania każdego dnia. 

Skład: Aqua, Propylene Glycol, AMP-Acrylates/Allyl Methacrylate Copolymer, Glycerin, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Caviar Extract, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin, Parfum.

Nie pozostaje mi nic innego jak napisać, że utrwalacz Fixing Spray to według mnie zbędny produkt w kosmetyczce osób z tłustą cerą. Co prawda producent nie napisał na opakowaniu komu jest dedykowany więc nie mogę go winić za to, że nie utrzymuje matu, ale skro tego nie robi to ja nie widzę w nim nic szczególnego i gdy się już skończy nie będę na pewno tęsknić. No może trochę za tym fajnym, minimalistycznym opakowaniem…

Wibo Rozświetlacz Selfie Loose Shimmer Rose (12,99 zł)


Rozświetlacze w formie sypkiej chyba nie są jeszcze tak dobrze znane, ale ja już testowałam kilka podobnych produktów za każdym razem chwaląc sobie efekt jaki można nimi uzyskać. Co prawda bałagan nie jest im obcy i zawsze trzeba się liczyć z tym, że przy aplikacji będą się pylić oraz sypać dookoła nas. Na szczęście ten malutki pojemniczek od Wibo pod wieczkiem ma ruchomy plastik, który po przesunięciu tworzy blokadę i odcina dostęp do dziurek dozujących pyłek. Zapobiega to rozsypywaniu produktu przy ponownym jego otwarciu. 


Mimo tej niecodziennej, sypkiej formy aplikuje się go bardzo łatwo uzyskując na twarzy piękną taflę, która niestety jest soczyście przyprawiona błyszczącymi drobinkami. Według mnie są one za duże i wyglądają zbyt dyskotekowo oraz kiczowato. Przez to właśnie nie odważyłabym się aplikować go w biały dzień, bo nie dość, że daje lekko różową poświatę to jeszcze ten brokat… Aż ma się ochotę westchnąć i powiedzieć szkoda, bo zapowiadało się tak pięknie. Myślę, że producent trafnie nazwał swój kosmetyk Selfie Loose Shimmer, bo na zdjęciach na pewno będzie wyglądał ślicznie. Oczywiście fajnie prezentuje się też już po zmroku, przy blasku świec lub w sztucznym świetle. Poza tym trwałość oceniam bardzo dobrze, bo nawet noc pełna tańców nie była mu straszna i utrzymał się na twarzy aż do zmycia. Wypadałoby teraz zadać sobie pytanie czy w takim razie warto go kupić? Zdecydowanie ma w sobie coś ciekawego oraz unikatowego i nie żałuję, że mam go w swojej kosmetyczce, choć oczywiście fakt iż nie jest na każdą okazję potrafi mocno zniechęcić. Warto też wspomnieć, że produkt ten nie kosztuje wiele, a w razie co można go użyć jako cienia do powiek i na pewno dałoby radę mu znaleźć jakieś fajne zastosowanie. 

                                                                   

Jak widać nowości marki Wibo nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia, bo po obu produktach spodziewałam się trochę więcej. Dziś już powinny być dostępne w drogeriach Rossmann i jestem bardzo ciekawa czy zdecydujecie się na ich zakup. Według mnie mają bardzo przystępne ceny i nie są najgorszej jakości, ale czy nie będą kolejnym kosmetykiem do kolekcji tych, które wylądują w kącie po kilku użyciach? O tym już musicie zdecydować sami :)



INSTAGRAM

Land of Vanity. Theme by STS.