From Category: Mizon

czwartek, 9 czerwca 2016



 Od kiedy tylko azjatyckie kosmetyki stały się popularne, a blogerki masowo czytały książki, artykuły i różnego rodzaju publikacje na temat pielęgnacji mieszkających tam kobiet, do łask wróciły maseczki. Te, które dotychczas stosowałyśmy, czyli typowo kremowe, algowe odeszły w kąt, a na świeczniku umieszczono materiałowe, jednorazowe okłady, które zdaniem ekspertów mają działać lepiej. Już jakiś czas temu pisałam Wam dlaczego się tak uważa i co ja sama sądzę o tego typu produktach, które nazwałam najbardziej przerażającymi w mojej pielęgnacji. Bardzo lubię różnego rodzaju płachty i okłady, ale to wcale nie znaczy, że odrzuciłam tradycyjne maseczki. Może i ich działanie uważane je za upośledzone, ale póki będę widzieć efekty, to nie mam zamiaru wymazywać ich z codziennej pielęgnacji. A zdradzając Wam tajemnice powiem, że te błotne i algowe zupełnie mnie uzależniły. Kiedy tylko przeczytałam, że maseczka marki Mizon  Pore Clearing Volcanic Mask posiada sześciokrotnie większą zdolność wiązania sebum niż jakakolwiek inna glinka, to wiedziałam, że musi być moja :)
maseczka mizon

wtorek, 7 czerwca 2016



 Wszystkie fanki azjatyckich kosmetyków pewnie znają historię wynalezienia wspaniałych właściwości śluzu ze ślimaka, która moim zdaniem została już nieźle przekształcona. Czytałam kilka wersji i tak naprawdę nie wiem, która jest prawdziwa, ale na pewno wszystko zdarzyło się przypadkiem. Ręce potrzebne do ich zbierania w magiczny sposób szybciej się goiły, były gładkie i miękkie. Ponoć syn hodowców ślimaków jako doktor postanowił zbadać sprawę i upewnić się czy faktycznie dokonano przełomowego odkrycia. 15 lat później krem ze śluzem ślimaka został opatentowany i wyszedł na rynek, by do dziś podbijać nasze serca. Przypisuje mu się wspaniałe właściwości lecznicze, gojenie ran, trądziku, nawilżanie, wygładzanie zmarszczek i mam wrażenie, że jest lekiem na całe zło. Kiedy tylko sama usłyszałam o takim wynalazku bez chwili zastanowienia przyrzekłam sobie, że nigdy tego nie użyję. Śluz ślimaka w kosmetykach uważałam za kolejną fanaberię i naciąganie klientów, a do spróbowania przekonał mnie program w telewizji, w którym widziałam zabiegi w salonach kosmetycznych z udziałem właśnie tych małych stworzonek. Pani z kolorowego ekranu zapewniała, że widzi efekty i od tamtej pory temat nie dawał mi spokoju. Nie jestem ogromną fanką azjatyckich kosmetyków i wcale nie dlatego, że uważam iż nie działają. Po prostu ogromna ich ilość zawiera w swoim składzie alkohol lub inne substancje, których ja nie mogę używać, a do tego przeważnie ukrywają się pod nieznanymi, mało popularnymi nazwami. Czy krem  Black Snail All In One marki Mizon pomógł mi choć trochę zmienić zdanie o śluzie ślimaka i azjatyckiej pielęgnacji?


poniedziałek, 9 maja 2016



"Nie bój się tego, co nowe-chociaż Ci miły spokój". A ja sądzę, że właśnie ten spokój jest mi teraz potrzebny, bo szafki uginają się pod ciężarem nowych kosmetyków, które zalegają w każdym kącie i zaczynają straszyć nawet mnie. Stało się jednak i dziś przychodzę do Was z postem pełnym nowości. Na moim blogu tego typu wpis pojawił się prawdopodobnie tylko raz, ale postaram się to nadrobić, bo wiem, że to jedne z najbardziej lubianych notek :) Usiądźcie więc wygodnie, bo zabieram Was do krainy pełnej kolorowych kosmetyków i pięknych zapachów, które tym razem musicie sobie wyobrazić :) 



INSTAGRAM

Land of Vanity. Theme by STS.