From Category: lirene

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Hej!

Niestety mój pobyt w Polsce minął bardzo, bardzo szybko. Nawet się nie obejrzałam, a już musiałam wracać. Troszkę się nawet cieszyłam, bo wszędzie fajnie, ale w domu najlepiej. Tylko zaraz, gdzie tak naprawdę jest mój dom? No właśnie, oto dobre pytanie. Chyba jestem typowym przykładem Polaka, któremu się nie dogodzi. Bo przecież jak już wam pisałam w Polsce czuję się nieswojo i obco, poza tym nie mam własnego mieszkania i ciągle jestem u kogoś, a przecież każdy potrzebuję trochę intymności i ciszy. W domu moim i mojego narzeczonego niestety tego znaleźć nie mogę. Pewnie właśnie dlatego tak bardzo tęsknię za mieszkaniem w UK. No i już po jednym dniu odechciało mi się tej Anglii i chciałam wracać :) Zawszę cierpię na "depresję po powrotną" i potrzebuję trochę czasu żeby znowu przyzwyczaić się do życia tutaj. Zapomnieć o tęsknocie i pięknie naszego kraju.  
Wyjeżdżam przynajmniej raz w roku i zawsze jest świetnie. Przeważnie wybieram okres letni, bo nie  ma piękniejszego lata niż to w Polsce. Tym razem jednak wytypowaliśmy kwiecień, ponieważ chcieliśmy ochrzcić naszego kochanego synka w Wielkanoc. Pogoda niestety nie dopisała i było dosyć chłodno, ale tak wspaniałego wyjazdu jeszcze nie miałam! Wiele zmieniło się podczas tych trzech tygodni. Po pierwsze mój chłopak po sześciu latach naszego związku poprosił mnie o rękę! O Matko! Tak! Tak! Tak! Do teraz jestem podekscytowana i szczęśliwa. No w końcu! I do tego zrobił to w miejscu, gdzie na początku naszego związku byliśmy na randce! Ahh... Cudownie! A później pyszna kolacja we włoskiej restauracji. Było wspaniale... Poza tym zrobiłam sobie tatuaż! Tak, ja, ta nieśmiała, szara myszka, która drży na widok igieł. Co prawda jest malutki, ale wiele dla mnie znaczy, ponieważ jest dedykowany mojemu synusiowi. No i na końcu chrzest. Odbył się, było super, choć troszkę tłoczno, ale to pewnie dlatego, że taka data. Cóż, mówi się trudno. Nasz synek w końcu jest członkiem Kościoła i to jest najważniejsze. 
Jak widzicie troszkę się wydarzyło, ale pewnie nie po to tu zaglądacie. Oczywiście muszę wspomnieć o tym, że kupiłam kilka kosmetyków dla siebie i Frania i pewnie jesteście ciekawe co takiego wybrałam. W większości to produkty polecane przez was. Oto one:



To wszystko co kupiłam dla mojego małego Misia. Uwielbiam kosmetyki Hipp, a w Anglii są ciężko dostępne lub bardzo drogie. Nie będę wam opisywać ich z osobna, bo to nie jest blog o macierzyństwie i pielęgnacji niemowlęcia, a zajmuję się tu recenzją kosmetyków dla kobiet. Chciałam tylko je pokazać i wspomnieć jak we wcześniejszym poście, że uwielbiam wasze Rossmanowe cuda, które dedykowane są maluszkom. Szkoda, że tu w Uk tak mało myśli się niemowlakach.

A oto co mamusia kupiła dla siebie:



Na początek Balea. Tak! W końcu ją mam. Kupiłam, gdy byliśmy przejazdem w Niemczech. Jeszcze nie próbowałam, ale wszędzie na blogach widzę te kosmetyki i ciągle czytam zachwyty nad nimi. Musiałam więc je mieć. W sumie wpadłam do tej drogerii tak na spontanie i nie wiedziałam co mam kupić. Wybrałam więc żele pod prysznic i balsamy do ciała. Zobaczymy jak się sprawdzą :)



Następnie Tołpa. To już jest prezent od mojej ukochanej, którą poznałam dzięki blogosferze. Uwielbiam ją i jest naprawdę wspaniałą osobą. Posłuchała trochę mojego pociążowego narzekania na ciało i postanowiła mi pomóc. Oto co dostałam:
- drenujący koncentrat antycellulitowy
-wygładzający balsam antycellulitowy
-modelująca maska antycellulitowa





A następnie:
- odżywcza maska odbudowująca
- odżywczy szampon odbudowujący



Kiedy wstąpiłam do sklepu Organique aż mi się oczy zaświeciły :) Nie wiedziałam co mam wybrać, aż tu nagle patrzę i oczom nie wierzę! Znalazłam peeling, o którym marzę i śnię od dawna. Kiedyś dostałam od kosmetyczki próbkę i od tamtej pory zapragnęłam go mieć. Jest to Eternal Gold Gold Corundum Peeling ( Złoty peeling korundowy). Dodatkowo jeszcze dobrałam sobie mydełko w 99% naturalne.



No i oczywiście Ziaja. Kiedyś tak przeze mnie znienawidzona, teraz dałam jej szansę. Opinie na temat Liści Manuka są różne, postanowiłam więc wypróbować sama. Zaopatrzyłam się w cały zestaw:


Dodatkowo dobrałam jeszcze kremowe mydło z jedwabiem i oliwkową wodę:


I antytrądzikowy krem tonujący:





Następnie szampon Green Pharmacy do włosów normalnych i przetłuszczających się. Czy dobry? Nie wiem nic na jego temat. Zobaczyłam i przypomniałam sobie, że chwalicie tą markę. Postanowiłam więc spróbować. Zobaczymy co z tego będzie ;)


A na koniec Lirene Wybielanie. Tonik i żel myjący.




Miałam gdzieś jeszcze krem do rąk marki Alterra, ale nie wiem gdzie mi się zapodział ;)

I to by było na tyle. Zdjęcia z Polski wstawię na Instagram jeśli jesteście zainteresowani ;)

Pozdrawiam :)




sobota, 4 maja 2013

Żel Lirene nabyłam zaraz po tym jak skończył mi się produkt No7 do mikrodermabrazji. Nie mam okazji do częstego kupowania polskich kosmetyków i jestem zmuszona zamawiać na stronie internetowej, albo zaopatruje się w nie, gdy jestem z wizytą u mamy. Tak też było z tym produktem. Żel zobaczyłam w jakimś markecie na promocji, przeczytałam etykietkę i stwierdziłam, że może warto spróbować. To taki produkt 2w1: żel, ale i dodatkowo zapewnia złuszczanie.  Jestem wielbicielką ostrych, gruboziarnistych peelingów, które porządnie i dogłębnie czyszczą naszą cerę.

Moja opinia

Plusy:
-ładny, przyjemny zapach, który uwielbiam
-peeling naprawdę złuszcza naskórek
-jest bardzo wydajny i starcza na długo
-fajna, gęsta konsystencja
-drobinki są naprawdę ostre
-niska cena
-wygładza skórę twarzy
-nie zawiera SLS (Sodium Lauryl Sulfate, czyli związków chemicznych, które pozwalają tego typu produktom się lepiej pienić, ale są szkodliwe dla naszej skóry, ponieważ wysuszają ją, powodują swędzenie, zaburzają pocenie)
-posiada eleganckie opakowanie
-likwiduje wypryski
-zawiera witaminy A i E





Minusów jest naprawdę niewiele. W moim przypadku lekko przesusza cerę i zawsze po jego użyciu muszę nałożyć krem. Poza tym za każdym razem mam problem ze zmyciem kosmetyku z twarzy, powtarzam czynność kilka razy, ale i tak po jakimś czasie, czuję gdzieniegdzie resztki drobinek. Nie jestem pewna czy żel nadaję się do użytku codziennego. Ja stosuje go dwa razy w tygodniu, ponieważ uważam, że nie potrzebuję tak mocnego ścierania każdego dnia.












Skład: Aqua, Polyethylene, Cocamidopropyl Betaine, PEG-7 Glyceryn Cocoate, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylte Crosspolymer, Triethanolamine, Coco-Glucoside, Ethoxydiglycol, Propylene Glycol, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Butyl Methoxydibenzoylmethane, PPG-26-Buteth-26, Ethylhexyl Salicylate, Mannitol, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Citrus Medica Limonum (Lemon) Juice, Glucose, Cellulose, Butylene Glycol, Tocopheryl Acetate, Hydroxypropyl Methylcellulose, Retinyl Palmitate, Phenoxyethanol, Potassium Sorbate, Parfum, Benzyl Alcohol, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, Hexyl Cinnamal, Alpha-Isomethyl Ionone, CI 77007, CI 16035, CI 17200, CI 42090
Pojemność: 150 ml
Cena: ok. 12 zł

M.

Ocena: 9/10

INSTAGRAM

Land of Vanity. Theme by STS.