Panie i Panowie mam zaszczyt ogłosić iż jej wysokość królowa Kat Von D właśnie przybywa do Waszego miasta. Proszę przygotować portfele, odłożyć sobie na ten czas kilka godzin i w odświętnym ubraniu przybyć na spotkanie z naszą monarchini. Przewidujemy sporo atrakcji. Między innymi pokaz kolorowych kosmetyków, wspaniale zdobione opakowania, a dodatkowo obiecujemy jakość do pozazdroszczenia. Nasza królowa oferuje Państwu wegańskie kosmetyki o wspaniałej pigmentacji, które na pewno pokochają kobiety nie bojące się odważnego i nietuzinkowego makijażu. A tak na serio to jeszcze niedawno Anglia świętowała pojawienie się Kat Von D w Debenhams, a już od kilku tygodni Polska cieszy się, że jej kosmetyki będą w końcu na wyciągnięcie ręki. Ja znam się z nimi nie od dziś, a słynny podkład Lock It pierwszy raz kupiłam kilka lat temu. Mam jednak w zbiorach produkty, o których nigdy Wam nie pisałam i myślę, że dobrym pomysłem będzie pokazanie ich zanim pojawią się w Sephorze by choć trochę nakreślić jak się sprawują zanim ruszycie na zakupy. Bo na pewno ruszycie prawda? :)
Kat Von D Lock-It Foundation/ Podkład kryjący
Recenzja tego podkładu ukazała się na moim blogu jakieś dwa lata temu ( o tutaj). Jeśli do niej wrócicie będziecie mieli też okazję zobaczyć moje wątpliwej jakości zdjęcia, które dziś mogą tylko wywołać uśmiech na twarzy. Od tego czasu zmieniło się tylko to, że tak mocne podkłady nie goszczą już w moim codziennym makijażu i sięgam po nie sporadycznie. Mniej też mi się podoba opakowanie, bo obecnie bardziej preferuję minimalistyczne szaty graficzne, ale te zdecydowanie nie pasują do lubiącej przesadę Kat Von D. Poza tym nic mu nie mogę zarzucić. Buteleczka typu airless pozwala w wygodny sposób wydobyć produkt i na bieżąco możemy kontrolować jego zużycie. Przy zakupie dostajemy też zaślepkę chroniącą małą dziurkę przez którą wyciskamy podkład, ale ja za każdym razem ją gubię więc dla mnie to zbędny dodatek :)
Podkład ma gęstą, musową i lekko suchą konsystencję dlatego lepiej jak trochę szybciej uwiniecie się z aplikacją. Mi to najlepiej wychodzi przy użyciu gąbeczki typu Beauty Blender. Oczywiście jego krycie powala na na kolana i jestem w stanie Wam przyrzec, że dałby on radę zatuszować nawet tatuaż. Przy okazji też podkreśli pory i uwydatni wszystkie niedoskonałości. Lubię go jednak za to, że doskonale stapia się ze skórą i jeżeli tylko dobrze dopasujecie odcień do swojego koloru cery to nie powinien on tworzyć efektu maski, choć oczywiście jest nieco widoczny na skórze. Zwłaszcza tej nieidealnej (bo większość z nas taką ma prawda?). Mimo iż wiele z Was pewnie nazwie go podkładem do zadań specjalnych nie jest tak mocno wyczuwalny na cerze i zdecydowanie lepiej mi się go nosi niż choćby Estee Lauder Double Wear. Choć mogę Was zapewnić, że nie nadaje się do codziennego stosowania, a nawet jeśli to tylko dla zaprawionych w boju. Używany regularnie może obciążyć cerę, sprawić iż będzie wyglądać na bardziej zmęczoną i co więcej przesuszyć ją. Wysypu u mnie nie spowodował więc za to mu chwała.
Niestety na skórze suchej i niedopieszczonej może się ważyć i tworzyć efekt tak zwanego ciastka. Ale na tej tłustej podkład wytrzyma wszystko! Dosłownie wszystko. Pot, łzy, wodę tarcie i co tam tylko chcecie. Osiem godzin, dziesięć, dwanaście. Zdecydowanie polecam go na wielkie wyjścia i imprezy do białego rana. Zawsze będę miała sentyment do Lock It Foundation i mimo iż jest to produkt, który albo się kocha albo nienawidzi (podobnie się ma z samą Kat Von D) to jednak u mnie w sercu ma on szczególne miejsce i zawsze będę go polecać. Zwłaszcza wszystkim tym, którzy posiadają cerę tłustą i mają co ukrywać :)
Kat Von D Shade + Light Contour Palette/ Paletka do konturowania
Nie ukrywam, że zakup tej paletki do konturowania był lekką fanaberią, bo w swoim zbiorze mam już podobną od Anastasia Beverly Hills, ale Kat to Kat i jej się nie odmawia. W dniu zakupu spoczywała w tekturowym opakowaniu jak chyba wszystkie produkty marki, ale sięgam po nią najrzadziej dlatego w tym przypadku jeszcze się zachowało, choć nie wygląda wyjściowo. W jego wnętrzu mamy oczywiście paletkę w czarnej oprawie z wytłoczoną, wyczuwalną pod palcami nazwą plus małą ściągę jak poprawnie konturować. Super dodatkiem jest też lusterko, które przyda się w podróży i znacznie ułatwia pracę z tym produktem. Razem otrzymujemy 6 różnych, pudrowych odcieni. Trzy jasne o gramaturze 2.3g i trzy ciemniejsze 4.5g. Każdy z nich ma swoją nazwę, która umieszczona jest na odwrocie opakowania. Pudry są świetnie napigmentowane i z tym mocno czekoladowym bym uważała, bo jednak może narobić plam. Zwłaszcza jak ma się tak ciężką rękę do konturowania jak ja. Lubi on też się pylić i często brudzi mi swoich pozostałych towarzyszy. Na resztę nie mogę narzekać, bo blenduje się łatwiej i lepiej też mi się z nimi współpracuje.
Jeśli chodzi o trwałość to na mojej tłustej cerze pudry utrzymują się bardzo dobrze cały dzień. Nie spływają i nie znikają z twarzy przy każdym jej dotknięciu. Śmiało też mogę powiedzieć, że nie powodują u mnie wysypu niedoskonałości i w sumie nie mam na co narzekać. Zdecydowanie wolę zestaw do konturowania Kat Von D niż ten od Anastasia. Jakoś łatwiej mi się z nim pracuje, choć oczywiście najgorsze jest to, że jeśli któryś odcień się zużyje musimy kupić nowy produkt bez możliwości wymiany wkładu.
Jeśli chodzi o trwałość to na mojej tłustej cerze pudry utrzymują się bardzo dobrze cały dzień. Nie spływają i nie znikają z twarzy przy każdym jej dotknięciu. Śmiało też mogę powiedzieć, że nie powodują u mnie wysypu niedoskonałości i w sumie nie mam na co narzekać. Zdecydowanie wolę zestaw do konturowania Kat Von D niż ten od Anastasia. Jakoś łatwiej mi się z nim pracuje, choć oczywiście najgorsze jest to, że jeśli któryś odcień się zużyje musimy kupić nowy produkt bez możliwości wymiany wkładu.
Paletkę tą polecam chyba wszystkim. Będą z niej zadowoleni początkujący i zawodowcy, a ilość odcieni na pewno pozwoli Wam dopasować odpowiedni do swojego koloru cery. Zdecydowanie warto mieć ją na swojej toaletce, w kufrze czy kosmetyce. Dobra robota Kat Von D!
Kat Von D Lock-it Setting Powder/ Puder sypki
Puder pochodzi z tej samej serii co wyżej wspomniany przeze mnie podkład i myślę, że właśnie z nim będzie współgrał najlepiej. Umieszczono go w wielkim słoiczku, który mieści aż 19 gram produktu więc może starczyć na wieki. Pod zakrętką mieszczą się ułożone we wzór gwiazdki otworki, które moim zdaniem pozwalają wydobyć optymalną ilość produktu. Wiem, że zawieść może brak puszka i niestety jeśli lubicie go używać z tego typu produktami to będziecie musieli sobie dokupić jeden ekstra, bo Kat Von D niestety o tym nie pomyślała. Odcień pudru nosi nazwę Transculent, ale nie jest on biały jak większość jego kolegów lecz lekko żółty. U mnie bardzo dobrze dopasowuje się do twarzy i cieszy mnie to, że nie daje efektu płaskiego matu, który przeważnie ma miejsce z pudrami ryżowymi znajdującymi się w moich zbiorach. Oczywiście po czasie on znika, ale tutaj w ogóle nie musimy sobie tym zaprzątać głowy.
W składzie produktu znajdziecie estry jojoby, które mają natłuszczać i nawilżać oraz olej sojowy mający bardzo podobne właściwości. Może dlatego na skórze daje lekko satynowy efekt, który wygląda zdrowo i ładnie. Dzięki temu tak dobrze współgra z podkładem Locki-it, któremu nieco odbiera pudrowego wykończenia. Dodatkowo puder jest idealnie zmielony, mięciutki i gładki niczym chmurka. Faktycznie sprawia iż cera wygląda na gładszą, pozbawioną niedoskonałości, a pory są nieco zatuszowane. Piszę nieco, bo mam w swoim zbiorze produkty, które radzą sobie z tym lepiej. Na utrzymanie matu jednak nie ma co liczyć. O ile przy podkładzie marki nie będziecie go potrzebować to przy innych, które macie w swoich zbiorach niestety może się nie spisać. Strefa T będzie się świecić tak jak zawsze i niestety Kat Von D ze swoim pudrem Wam w tym nie pomoże. Możliwe, że też należy za to winić skład, który skrwa wyżej wspomniane tłuste substancje.
Puder ten to chyba jedyny produkt marki, który tak naprawdę uważam za zbędny zakup. Mam w swoich zbiorach tańsze i lepsze tego typu kosmetyki. Oczywiście wypróbować go można, ale jakoś specjalnie nie będę Wam polecać tego produktu i nie wywołał u mnie takich emocji jak reszta kosmetyków Kat von D.
Kat Von D Tattoo Liner/ Wodoodporny eyeliner w pisaku
Miniaturkę eyelinera dostałam w prezencie przy zakupie podkładu i pudru. Używałam go tylko kilka razy, bo nie jestem wielką fanką kresek na powiece. Z czystym sumieniem jednak mogę napisać iż jest to najlepszy tego typu produkt jaki miałam! Oczywiście mieszka on w czarnym, zdobionym różami i gotyckimi napisami opakowaniu. Pod zakrętką mieści się chyba najbardziej cieniutka i mięciutka końcówka na świecie. Łatwo sunie ona po powiece i rysuje kreski o grubości jaką sobie tylko wymarzycie. Nawet tak mało wprawna ręka jak moja poradziła sobie z tym zadaniem w kilka sekund.
Eyeliner szybko zasycha i nie musimy już martwić się o jego rozmazanie. Mimo tej super trwałości łatwo się zmywa bez potrzeby tarcia i szorowania powieki. Jego wykończenie jest powiedziałabym lekko satynowe, półmatowe, czyli takie jak lubię.
Wiem iż w przypadku tego produktu nie podałam Wam zbyt wiele informacji na jego temat, ale myślę, że to co najbardziej istotne zostało przekazane. Nie męczę eyelinera każdego dnia więc ciężko jest mi go opisać podając nawet najdrobniejsze szczegóły. Mimo wszystko uważam, że jest to produkt wart polecenia. Zwłaszcza dla osób, które nie są mistrzami kresek i dopiero się uczą. Na pewno kupiłabym jego pełnowymiarowe opakowanie.
Kat Von D Lock-it Concealer/ Korektor do twarzy
Zakochana po uszy w podkładzie Lock-it nie mogłam przejść obojętnie obok korektora, który pochodzi z tej samej serii. Od dawna narzekam na worki oraz sińce pod oczami i tylko dobrze napigmentowany produkt może sobie z nimi poradzić. Dodatkowo pierwsze zmarszczki pojawiły się właśnie w tych miejscach i od tej pory zbierają w swoich załamaniach każdy kosmetyk, który tylko znajduje się w ich pobliżu. Tutaj zdecydowanie potrzebny jest mocny zawodnik, a właśnie z tego znane są przecież produkty Kat Von D.
Korektor tak jak reszta przyszedł do mnie w kartoniku, ale już dawno nie ma go ze mną więc przejdę od razu do wyglądu produktu, który znajduje się w jego wnętrzu. Opakowanie swoją formą i tylko tym przypomina mi te, w których mieszkają płynne pomadki. Poza tym zdecydowanie zwraca na siebie uwagę przez wymyślne wzory, którymi autorka przyozdabia każdy swój produkt. Umieszczony w jego wnętrzu aplikator to jeden z najlepszych jakie miałam. Jest lekko spłaszczony i mięciutki dzięki czemu bardzo precyzyjnie można nim nałożyć optymalną ilość korektora. Ten natomiast jest niezwykle kremowy i bardzo dobrze napigmentowany. Nie mam żadnego problemu z jego blednowaniem i w kilka chwil świetnie stapia się z nałożonymi wcześniej produktami.
Podkład z tej serii znany jest z niezwykłego krycia i muszę Wam wspomnieć iż korektor wcale mu w tym nie odstępuje. Wystarczy odrobina by zakrył cienie pod oczami czy głębokie worki. Najlepsze jednak jest w nim to, że mimo tak porządnego kamuflowania wszystkiego czego tylko zapragniemy jest bardzo leciutki i wcale go nie czuć na skórze. Jakby tego było mało bardzo fajnie rozświetla i sprawia, że wyglądamy bardziej naturalnie oraz promiennie. Pewnie jesteście też ciekawi czy zbiera się w załamaniach i zmarszczkach. Tak, ale dopiero po kilku godzinach od aplikacji i to tylko w niewielkim stopniu. Przy czym muszę podkreślić, że u mnie okolice pod oczami to bardzo problematyczne miejsca i mało który produkt potrafi wygładzić je na cały dzień.
Kolejny raz Kat Von D mnie nie zawiodła i korektor uważam za jeden z lepszych jakie miałam. Dobrze kryje już przy niewielkiej ilości, nie zmienia koloru w ciągu dnia, nie podkreśla suchych skórek i nie waży się. Nie zauważyłam też by wysuszał skórę, a do tego ma taki wspaniały i oryginalny aplikator. Wyraz “nie” użyty tyle razy pod rząd może oznaczać w tym przypadku tylko jedno: polecam z całego serca!
Nasza wspólna przygoda z wspaniałą Kat Von D właśnie dobiega końca. Obecnie jedyne co jeszcze mnie kusi to baza, ale wciąż nie jestem pewna czy naprawdę potrzebuję jej do szczęścia. Podsumowując: jedynie puder leży w kącie zapomniany, a cała reszta na pewno zostanie przeze mnie zużyta. Z czystym sumieniem mogę Wam napisać, że kosmetyki sygnowane imieniem tej sławnej tatuażystki trzymają naprawdę wysoki poziom i są warte swojej ceny. Jeśli Kat Von D coś Wam obieca to na pewno tak jest, bo ona nigdy nie owija w bawełnę. Jej produkty zawsze będą mieć szczególne miejsce w moim sercu (oraz na toaletce) i myślę, że długo się to nie zmieni :)
Też czekacie na przybycie Kat Von D do Sephory? Co już jest na Waszej zakupowej liście?
Też czekacie na przybycie Kat Von D do Sephory? Co już jest na Waszej zakupowej liście?
PS: Jeśli się bliżej przyjrzyjcie to zauważycie iż wymyślne opakowania mają swoje wady, bo w tych bardziej wypukłych miejscach po czasie zbiera się osad i brud, który bardzo trudno usunąć.