Skład: Puder HD:Aluminum Starch Octenylsuccinate,Lauroyl Lysine,Dimethicone / Vinyl Dimethicone Crosspolymer,Dimethylimidazolidinone Rice Starch, Silica |
Już samo pudełeczko, w którym znajduje się zestaw Lorigine daje nam wrażenie iż mamy do czynienia z produktem luksusowym, cieszącym oko i kuszącym do zakupu. Wewnątrz umieszczono duży pojemniczek z pudrem oraz sporo mniejszy, zawierający rozświetlacz. W wieczku tego pierwszego możemy się dosłownie przejrzeć podziwiając nasze lico, chociaż przeszkadzać może nieco zdobiąca go nazwa marki. A skoro już o niej mowa to niestety po czasie ściera się i nie wygląda już tak elegancko (buuuu). Co więcej otworki, które pozwalają na wydobycie pudru jak dla mnie są trochę za duże, ale to dosłownie tak odrobinę. Mimo to jest on naprawdę świetnie zmielony i mięciutki niczym puch. Poza tym posiada bardzo delikatny zapach, coś w rodzaju leku czy maści, ale żeby go dla Was opisać musiałam to specjalnie sprawdzić, bo jest tak delikatny iż wcześniej zupełnie go nie odnotowałam, a przecież stosuję ten produkt prawie codziennie.
Żeby jednak nie było tak słodko muszę dodać wpisowi trochę goryczy. Malutki, zgrabny i bardziej nadający się w podróż rozświetlacz to zdecydowanie czarna owca zestawu. Zaznacza swoją obecność w każdym miejscu, które tylko odwiedzi. Co więcej zawiera naprawdę DUŻE, brokatowe drobinki, w których do twarzy będzie jedynie sylwestrowej nocy. Niestety nie trzymają się one pędzla i nawet jakimś cudem zaaplikowane na twarz osypują się oraz znikają bezpowrotnie. Producent określa swój wyrób jako ten, który ma punktowo podkreślić rzeźbę twarzy. Tandetne złoto żadnej buzi nie nada wyrazistości, a raczej skaże ją na mało wyjściowy, dyskotekowy efekt. Naprawdę nie mam pojęcia co autor miał na myśli tworząc ten produkt, bo ze świecą szukać kogoś kto znalazłby dla niego jakieś przeznaczenie pozwalające zużyć rozświetlacz do ostatniej, brokatowej drobinki.
Skład rozświetlacz: Calcium Aluminum Borosilicate, Dimethylimidazolidinone Rice Starch, CI 77891, Silica, Nylon-12, Talc, Mica, Tin Oxide |
Producent na pudełeczku podkreśla, że jego produkty stworzone zostały według formuły 5 free czyli zero konserwantów, silikonów, składników zapachowych, parabenów i sztucznych barwników. Nie wiem skąd te zapewnienia skoro w pudrze na trzecim miejscu w składzie jest Dimethicone czyli wszystkim dobrze znany silikon?! Trochę to pozostawia niesmak i od razu wszystko co zostało napisane na opakowaniu przestaje mieć dla mnie znaczenie. Mam wręcz wrażenie iż marka z góry zakłada iż trafi na głupców, którym może wmówić co chce. Słabo prawda?
Rzadko się zdarza bym na koniec nie wiedziała co mam Wam powiedzieć, ale tym razem właśnie tak jest. Uwielbiam ten puder! Kocham go i chcę by był zawsze ze mną, ale zestaw nie kosztuje mało (89,99 zł), a znajdujący się wewnątrz rozświetlacz do niczego się nie nadaje plus producent podaje nam informacje, które nie są zgodne z prawdą. No i powiedzcie same: kupować czy nie? :)