Ostatnio chyba staram się nadrobić wszystkie włosowe zaległości, które miały miejsce na tym blogu. Nie będę ukrywać, że winowajcą jest książką o której pisałam Wam ostatnio, bo sprawiła iż poczułam się w tym temacie bardziej pewna siebie. Oczywiście nie myślcie, że jeden poradnik zrobił ze mnie eksperta, bo wcale się nim nie czuję. Informacje, którymi będę się z Wami dzielić nadal oparte są na moich spostrzeżeniach po długich tygodniach testów, a nie regułkach wyczytanych w Internecie czy poradnikach. Czasami nawet nie trzeba być znawcą, bo wystarczy spojrzeć w lustro by widzieć, że produkt który stosujemy działa i ja właśnie takimi ulubieńcami pragnę się dziś z Wami podzielić. Całkowicie odmieniły moje włosy, dodały odwagi i sprawiły, że w końcu chętnie patrzę w lustro. Pozwoliły pożegnać się ze łzami podczas rozczesywania, a większość z nich kosztuje naprawdę niewiele. Mogłabym wręcz przyrzec, że ratują mi życie niemal każdego dnia. Są i jeszcze długo będą w mojej łazience, a dziś wpadną na chwilę na bloga by się przedstawić i nieskromnie pochwalić swoimi wspaniałymi właściwościami. Być może też pomogą Wam zwalczyć bad hair day?
Ewa Schmitt Detangling Ultra Lite szczotka I-Flow
Wpadacie tu regularnie? W takim razie ta szczotka to dla Was żadna nowość. Już wcześniej pisałam peany na jej cześć i po całym tym czasie nic się w tym temacie nie zmieniło. Wiem, że zaraziłam nią kilka osób i każda z nich dziękowała mi za polecenie tego wspaniałego gadżetu. Świetnie rozczesuje moje mokre włosy ( suche też całkiem nieźle), super radzi sobie z rozprowadzaniem odżywki oraz wystarczy kilka sekund by ją porządnie umyć. A co najlepsze kosztuje naprawdę niewiele. Jedyne co bym w niej zmieniła to kolory w których jest dostępna. Pomarańczowy oraz niebieski to zdecydowanie nie moje barwy i ja chętnie zamieniłabym je na czarną lub białą. Jest to jednak jedynie mała fanaberia i w żaden sposób nie wpływa na opinię o produkcie. Obecnie ciężko byłoby mi się obyć bez tej szczotki. Oczywiście dalej lubię tą Ikoo czy klasyczny Tangle Teezer, a jego najnowszą wersję z rączką czyli The Ultimate wręcz kocham. Jednak I Flow zdecydowanie najlepiej spisuje się przy mokrych włosach. Nie będę się rozpisywać na jej temat, bo jakiś czas temu już miała swoją chwilę chwały tutaj na blogu i dziś jedynie pragnę Wam przypomnieć o istnieniu tego fajnego gadżetu, bo zdecydowanie warto go mieć w swoim domu i salonie.
L’biotica Biovax Intensywnie Regenerująca Maseczka Keratyna + Jedwab
Może troszkę przesadzam okrzykując hitem produkt, który tak naprawdę znam od niedawna, ale efekty jego stosowania widziałam dosyć szybko dlatego i z zachwytem nie mam zamiaru czekać :) Na maski Biovax czaiłam się od dawna, ale nie miałam pojęcia, która będzie odpowiednia do moich kosmyków. Dopiero po przeczytaniu poradnika Marty Klowan dowiedziałam się, że rodzaj włosów który ja posiadam (wysokoporowate) powinien być karmiony keratyną przynajmniej raz w tygodniu i tak problem z wybraniem właściwego kosmetyku rozwiązał się w kilka sekund.
Uwielbiam tą maskę za piękny zapach, gęstą konsystencję, fajny skład i cudowne działanie. Wystarczy jedna aplikacja, a moja kupka siana zmienia się w gładkie, sypkie włosy, które wyglądają na bardzo zdrowe oraz zadbane. Wyprostowane przed wyjściem potrafią w idealnym stanie utrzymać się do następnego mycia. Stosowana regularnie zdecydowanie poprawia stan kosmyków, nie obciąża ich oraz nie sprawia, że wyglądają jak tłuste strąki. Po jej użyciu mam ochotę dotykać moich włosów bez końca. Są takie lśniące i jedwabiste. Nie mogłabym sobie wtedy wymarzyć by wyglądały lepiej.
Jedyną jej wadą jest opakowanie. Naprawdę ciężko przechowuje się ten słoiczek pod prysznicem, a po użyciu produktu trzeba mocno dociskać wieczko by je szczelnie zamknąć. Dodatkowo ma on sporo zakamarków, w których łatwo osadzają się resztki produktu, a wilgotnych warunkach nietrudno wtedy o rozwój bakterii. Muszę jednak pochwalić producenta za prezenty, które znajdziemy w kartoniku z maską. Mowa tu o próbce serum i czepku ułatwiającym stosowanie kosmetyku. Widać, że dla marki bardzo ważne jest zadowolenie klienta i dbałość o szczegóły. Co więcej maskę często można kupić na przecenie za naprawdę niewiele. Chociaż według mnie jest warta każdej złotówki :)
CoLab Suchy szampon
Przyznaję, że kiedyś byłam uzależniona od suchych szamponów. Sięgałam po nie kilka razy w tygodniu i zdecydowanie nadużywałam ich dobroci. Obecnie sporadycznie lądują na mojej głowie, ale w domu zawsze muszę mieć jedną buteleczkę w razie co. Zaszczytne miejsce pierwsze w tej kategorii zajmują szampony od CoLab. Nie wszystkie działają tak jak lubię, ale ta marka rzadko mnie zawodzi. Dlaczego ten a nie inny? Bo nie wysusza włosów, nie odbiera im blasku i nie pozostawia na nich okropnych, białych śladów. Dodatkowo ślicznie pachnie oraz wystarczy odrobina by nasze kosmyki wyglądały na świeże i zadbane. Rozprowadzony palcami nieco zwiększa ich objętość i lekko odbija od nasady.
Jeszcze jakiś czas temu produkty te nie były dostępne w Polsce, ale obecnie możecie dostać je w Hebe. Spotkałam się już więc z kilkoma recenzjami po polsku szamponów od CoLab i często zdarza się iż panie narzekają na jego działanie. Warto jednak wiedzieć, że ten kosmetyk działa też nieco inaczej niż dobrze Wam znany Batiste. Najlepiej spisuje się aplikowany na dopiero co umyte i wysuszone włosy. To właśnie wtedy znacznie wydłuża ich świeży wygląd. Oczywiście sprzedawany jest w różnych wersjach i niektóre z nich potrafią też odczarować nawet tłuste już kosmyki. Jednak jeśli u Was produkt nie zdaje egzaminu stosowany w tradycyjny sposób polecam więc aplikować go zaraz po umyciu. Według mnie nie ma lepszych i ładniejszych suchych szamponów niż te od CoLab. Polecam gorąco!
Rene Furterer Lumicia Płukanka nabłyszczająca
Obecnie czuję się już sporo douczona w temacie włosów i ostatnio wprowadziłam ogromne zmiany w mojej pielęgnacji, ale płukanki to dla mnie zupełna nowość. Nigdy jakoś mnie do nich nie ciągnęło. Nie pamiętam też bym kiedykolwiek szukała jakiejś lub czytała recenzje na temat tego typu produktów. Pewnie gdybym nie dostała prezentu od marki Rene Furterer Paris to jeszcze do dziś nie wiedziałabym nic o płukankach i ich działaniu. Producent zapewnia nas, że kosmetyk neutralizuje efekt twardej wody oraz wygładza łuski włosa, dzięki czemu uzyskamy upragniony przez każdą kobietę “lustrzany połysk”.
W przypadku tego produktu jestem chyba w stanie podpisać się pod każdą obietnicą. A co więcej dodać jeszcze muszę, że znacznie ułatwia rozczesywanie niesfornych kosmyków. Po użyciu płukanki moje włosy wyglądają tak jakbym dopiero co wyszła z salonu fryzjerskiego. Faktycznie pięknie błyszczą i są niesamowicie gładkie. Niczym u modleki z reklam szamponów. Kosmetyk nie zawiera żadnych świecących drobinek czy tłustych olejków, a cały ten blask uzyskamy dzięki regularnemu stosowaniu w naturalny sposób. Nazwałabym nawet ten produkt magicznym, ale ponoć winowajcy tego cudownego efektu znajdują się w składzie. Mowa tu o wyciągu z aceroli czy tajemniczo brzmiącym Alkoholanie Fioravanti.
W przypadku tego produktu jestem chyba w stanie podpisać się pod każdą obietnicą. A co więcej dodać jeszcze muszę, że znacznie ułatwia rozczesywanie niesfornych kosmyków. Po użyciu płukanki moje włosy wyglądają tak jakbym dopiero co wyszła z salonu fryzjerskiego. Faktycznie pięknie błyszczą i są niesamowicie gładkie. Niczym u modleki z reklam szamponów. Kosmetyk nie zawiera żadnych świecących drobinek czy tłustych olejków, a cały ten blask uzyskamy dzięki regularnemu stosowaniu w naturalny sposób. Nazwałabym nawet ten produkt magicznym, ale ponoć winowajcy tego cudownego efektu znajdują się w składzie. Mowa tu o wyciągu z aceroli czy tajemniczo brzmiącym Alkoholanie Fioravanti.
Tak jak już wspominałam kilka razy pielęgnacja włosów to nie jest mój ulubiony temat. Dlatego kosmetyki do nich przeznaczone muszą mieć fajne, ułatwiające stosowanie opakowanie. Płukanka Lumicia zdecydowanie takie posiada. Buteleczka jest zgrabna oraz poręczna, a dodatkowo wyposażono ją w wygodny atomizer. Nie mam żadnego problemu z aplikacją kosmetyku i chociaż chwilę po jego rozpyleniu da się wyczuć zapach octu to jednak po kilku sekundach znika on bezpowrotnie. Chyba jedyne na co mogłabym narzekać to mała wydajność płukanki. Dosyć szybko się zużywa i dlatego nie stosuję jej tak często jakbym chciała. Poza tym już wpisała się na listę ulubieńców i jak tylko ujrzy dno to na pewno w mig zamówię kolejne jej opakowanie.
Schwarzkopf Oil Nutritive Ekspresowa odżywka regeneracyjna do włosów ze skłonnością do rozdwajania
Najlepsza! Może nie jestem specjalistką od płukanek czy toników do włosów, ale na odżywkach w sprayu trochę się znam. Miałam ich naprawdę mnóstwo, bo tak jak wspominałam rozczesywanie moich włosów zaraz po umyciu jeszcze kiedyś spędzało mi sen z powiek. Po ten produkt sięgnęłam przypadkiem, bez czytania recenzji czy opisów. Po prostu zaciekawił mnie jego skład więc postanowiłam spróbować. Zakochałam się w tej odżywce już po pierwszym użyciu! Naprawdę cudownie pachnie, a kosmyki pod jej wpływem w końcu odpuszczają i przestają toczyć nierówną walkę ze szczotką.
Produkt stosowany kilka razy w tygodniu faktycznie poprawia stan włosów, a nawet mam wrażenie iż zapobiega też rozdwajaniu końcówek. I chociaż w składzie znajdziemy aż 7 olejków nigdy nie zauważyłam by spray obciążał kosmyki lub sprawiał by przetłuszczały się szybciej. Można go stosować zarówno na sucho jak i na mokro. Zawsze niezawodny i satysfakcjonujący. Dodatkowo tak jak mój hit wyżej znajduje się w wygodnym opakowaniu z atomizerem, który się nie zacina oraz działa sprawnie przez cały czas stosowania produktu. Jestem też zdumiona, że kosmetyk z naprawdę ciekawą listą INCI kosztuje tak mało i aż żałuję iż nie jest dostępny w Uk. Wcześniej stosowałam już podobne odżywki od Schwarzkopf i lubiłam prawie każdą, ale Oil Nutritive jest zdecydowanie moich numerem jeden. Chyba nawet jestem w stanie wyznać, że ta marka ma najlepsze produkty do włosów ze wszystkich dostępnych na rynku, które miałam okazję stosować. Po prostu super!
Mam nadzieję, że wśród mojej złotej piątki znajdują się produkty, które pomogą Wam zwalczyć problemy z włosami. Zadowolone z nich będą na pewno posiadaczki tych wysokoporowatych. Ja już Wam pisałam, że jeszcze kilka miesięcy temu nie wierzyłam, że moje kosmyki mogą wyglądać dobrze i zastanawiałam się nad ich obcięciem. Dziś w końcu mogę być z nich dumna. Oczywiście za tak ogromną poprawą stoi odpowiednia pielęgnacja, ale nie istniałaby ona bez porządnych produktów potrzebnych do jej zdefiniowania. Dziś poznaliście mój włosowy niezbędnik, a ja jestem ciekawa co jest na Waszej liście hitów. Zdradzicie mi swoich ulubieńców? :)