Dla posiadaczek cery trądzikowej makijaż często jest koniecznością i skrupulatnie wykonują go każdego ranka starając się ukryć szpetne blizny lub nowe zmiany skórne. Nawet kiedy nie mają na to ochoty lub czasu. Jeśli w pakiecie dostają również tłustą skórę to oprócz zakrycia wyprysków, muszą jeszcze starać się wykonać trwały oraz nieszkodzący cerze makijaż. Myślicie pewnie, że wydaje się to skomplikowane i faktycznie tak jest. Znalezienie odpowiedniej pielęgnacji, podkładu i pudry to wcale nie prosta sprawa. Przynajmniej dla mnie. Bazy pod makijaż przeważnie zapychają, a mgiełki utrwalające zawierają szkodliwy alkohol, który przy codziennym stosowaniu podrażnia cerę. Marka Vipera to dla mnie totalna nowość, a ich seria do skóry trądzikowej zdecydowanie zasługuję na lepsze poznanie. Moją uwagę najbardziej przykuła mgiełka dedykowana problematycznej cerze, która jest beztłuszczowa i co najważniejsze bezalkoholowa. Czy w takim razie może być skuteczna?
Utrwalacz makijażu Vipera (ok. 26 zł) znajduje się w przezroczystej buteleczce z wygodnym aplikatorem i mało praktycznym koreczkiem. Plastikowe opakowanie oraz szata graficzna nie kojarzą się raczej z luksusem, ale od tego produktu wymagam przede wszystkim skutecznego działania. Nigdy nie miałam problemu z pompką, która działa jak należy i nie prowokuje do wypowiadania mało eleganckich przekleństw. Niestety mgiełka nie jest delikatna niczym poranna rosa, ale nie mogę też powiedzieć, że spada na nas jak mocna, burzowa ulewa. Nie narzekam, chociaż cicho życzyłabym sobie czegoś odrobinę delikatniejszego. Wystarczą dwie lub trzy pompki by pokryć całą twarz, a już po kilkunastu sekundach produkt wysycha nie pozostawiając po sobie dosłownie żadnego śladu.
Producent obiecuje nam przede wszystkim zabezpieczenie przed ścieraniem i przemieszczaniem makijażu. Przyznaję, że ani trochę nie przesadził ze swoimi zapewnieniami. Podkład faktycznie trzyma się dłużej i nie znika już z twarzy przy każdym kontakcie z dłońmi czy ubraniami. Nie jestem natomiast pewna czy daje radę zapobiec uwydatnieniu porów. Myślę, że w tej kwestii raczej nie zauważyłam zmian, ale na pewno pozwala zlikwidować pudrowy efekt, który często uzyskujemy próbując je ukryć. Najbardziej ciekawiło mnie jak długo utrwalacz będzie trzymał świecenie z daleka ode mnie i na szczęście nie miałam zbyt wielkich oczekiwań, bo pewnie byłabym zawiedziona. Pochwalić się może jedynie jakąś godziną, może dwiema. Dla mnie to sporo, ale słabo wypada przy produktach, które potrafią walczyć nawet całą noc. Oczywiście nie używałam mgiełki z długotrwałym Revlonem, a raczej z nawilżającymi, koreańskimi kremami BB, które normalnie świecą się na mojej cerze już po dwóch godzinach od aplikacji.
Produkt chyba najbardziej polubiłam za skład. Na początek woda morska, która oczyszcza pory oraz złuszcza martwy naskórek. Następnie olej z pestek dyni o właściwościach kojących i regenerujących. Dodatkowo bierze on też udział w utrzymaniu poziomu produkcji sebum. Co więcej olejek również zawiera witaminę E, która świetnie wpływa na moją trądzikową cerę. Kolejne 5 składników to już mało naturalne wypełniacze czy emolienty. Znajdują się jednak na końcu składu i mam nadzieję, że nie ma ich za wiele.
Skład: Aqua, Sea Water, Cucurbita pepo (Pumpkin) Seed Extract, PEG-12, Dimethicone, Polyvinylpyrrolidone, Phenoxyethanol, Ethylhexylglycerin. |
Znacie lepszy utrwalacz makijażu do cery tłustej trądzikowej?