Znalezienie sposobu na ujarzmienie trądzikowej cery to jedne z największych wyzwań w moim życiu. Testowałam całą masę produktów, wydałam naprawdę sporo pieniędzy i godzinami studiowałam składy. Na szczęście wszystko to nie poszło na marne i dziś już wiem jak wygląda przepis na piękną cerę. By była gładka, pozbawiona wyprysków i zaskórników potrzeba jej trzech etapów pielęgnacji: oczyszczania, złuszczania i nawilżania. Wystarczy, że w jednym z nich popełniam błąd, a wszystko wali się jak domek z kart. Przez dobre kilka tygodni muszę cieszyć się obecnością nieprzyjaciela, który nigdy nie chce odejść bez śladu. Zawsze po sobie coś pozostawia, a wtedy żegnajcie lekkie i mało kryjące podkłady. Ostatnio opowiadałam Wam o piance do mycia twarzy, a dziś pragnę przejść do kolejnego etapu czyli złuszczania. Oprócz kwasów, które są podstawą mojej wieczornej pielęgnacji, co dwa dni sięgam jeszcze po peelingi. Wiecie już, że lubię Almond Scrub od Make Me Bio, ale pod moim prysznicem mieszka ktoś znacznie ważniejszy. Tylko kilkanaście zdań dzieli Was od poznania mojego koreańskiego ulubieńca, którego nie mogę już dłużej trzymać w tajemnicy. Dziś prawda wyjdzie na jaw, a ja na początek przedstawiam I Want Deep Peeling Gel (24 zł) , który znajdziecie wyłącznie w drogeriach Hebe.
Zachwyty zaczynam od opakowania. Kartonik- biały, minimalistyczny, elegancki i taki mój. Fajny chociaż o dziwo tym razem nie udało mi się go zachować i obsesja nie mogła być kontynuowana. Na szczęście pozostała chociaż zawartość. Równie biała, równie minimalistyczna oraz elegancka tubka. Nie mam żadnego problemu z otwieraniem i zamykaniem, wszystko chodzi jak należy i trzyma się z daleka od uszkodzeń. Produkt posiada dosyć rzadką, żelową konsystencje z wyczuwalnymi, ale bardzo delikatnymi drobinkami. Zapachu nie będę opisywać ponieważ zwyczajnie go nie ma, co na pewno spodoba się wszystkim wrażliwym nosom. Musiałam posiedzieć dobrą chwilę i zastanowić się czy mogłabym chociaż trochę ponarzekać i znaleźć jakiś słaby punkt peelingu, ale tym razem naprawdę nie będę marudzić. Zwyczajnie nie mam na co. Warto też podkreślić, że zdarza się to bardzo rzadko :)
Opakowanie sugeruje nam iż mamy do czynienia z żelem peelingującym i chociaż nie jest to inwazyjny zdzierak, raczej nie polecam sięgać po niego każdego dnia. Zdecydowanie zbyt mocno oczyszcza. Ten produkt dosłownie rozpuszcza martwy naskórek! Pokochałam go od pierwszego użycia! Byłam w szoku, gdy chwilę po aplikacji zaczęłam masować twarz i im dłużej to trwało, tym więcej "suchej" skóry zostawało mi pod palcami. Rolowała się bez końca, a gdy już skończyłam mogłam cieszyć się idealnie gładką cerą. O tym jak często stosować peeling musicie zdecydować sami. Ja sięgam po niego dwa razy w tygodniu, a już po trzech użyciach zauważyłam iż wyczuwam zdecydowanie mniej zrogowaciałego naskórka pod palcami. Regularna aplikacja produktu sprawiła, że praktycznie zniknął bez śladu i nawet jeśli udało mi się coś ściągnąć, to było tego naprawdę niewiele. Peeling świetnie oczyszcza, odświeża i daje naszej cerze nowe życie. Skóra wygląda na zdrowszą, a zaskórniki są widocznie zredukowane. Co więcej wszystko to bez wysuszenia, szczypania czy nieprzyjemnego ściągnięcia. Ten produkt ma wszystko to czego można od niego wymagać i jest po prostu idealny!
Producent zapewnia nas, że jego kosmetyki pozbawione są parabenów, sztucznych substancji zapachowych i barwników. Nie spodziewajcie się jednak naturalnego składu, bo do takiego mu niestety daleko. Na podium stoją konserwanty, które dozwolone są w kosmetykach wyłącznie w małych stężeniach. Strasznie szkoda, że kwas hialuronowy, wyciąg z owoców papai i pomidora, aloes, ekstrakt z liści oczaru wirginijskiego oraz portulaki pospolitej znajdują się dopiero za tymi wszystkimi podejrzanymi substancjami. Skład wyglądałby zdecydowanie lepiej gdyby jego koniec był początkiem. Wielbiciele naturalnych kosmetyków raczej nie będą zachwyceni, ale te z Was które kochają koreańską pielęgnację pewnie przywykły już do długich spisów INCI wypełnionych mnóstwem mało znanych substancji.
Zdaję sobie sprawę, że ostatnio nie przypominam siebie i prawie każdy post wypełniony jest zachwytami nad opisanym produktem. Nie mam jednak zbyt wiele czasu na bloga, a gdy go znajdę to wolę przekazać Wam dobrą nowinę. I Want Deep Peeling Gel to zdecydowanie najlepszy peeling jaki miałam. Żaden inny nie usuwał tak dobrze martwego naskórka bez uczucia ściągnięcia i wysuszenia. Z ręką na sercu przyznaję, że to mój hit i odkrycie roku. Wątpię, że znajdę produkt, który będzie go w stanie pobić, ale to się okaże :)
Znacie tanie, koreańskie kosmetyki I Want? :)