Napisanie tego posta było dla mnie małym wyzwaniem. Na moim blogu goszczą głównie recenzje kosmetyków lub gadżetów, które również należą do tego samego świata. Już mam swój utarty schemat, który zakłada by charakteryzować każdy produkt od deski do deski, starając się wspomnieć o nawet najmniejszym szczególe. A teraz przyszło mi zrelacjonować Wam książkę nie zdradzając za wiele szczegółów, ale przedstawiając wystarczająco wiadomości byście po przeczytaniu posta bez problemu mogli zdecydować czy warto ją kupić. Ufff… Mam jednak nadzieję, że dzisiejsza recenzja choć trochę nakreśli Wam czego spodziewać się po poradniku: “Skóra. Azjatycka pielęgnacja po polsku”. Chyba jak większość właścicieli tej pozycji spodziewałam się po niej mnóstwa informacji o pielęgnacyjnych rytuałach Azjatek, czyli sporej dawki wiedzy na temat maseczek w płachcie, esencji i stosowanych przez nie kosmetyków. Byłam zaskoczona, że w całej książce autorka jedynie w znikomej ilości wspomina tytułową pielęgnację. Czy to znaczy, że czuję się zawiedziona jej treścią?
Całość książki stanowi krótki wstęp oraz aż 10 rozdziałów i już teraz muszę zaznaczyć, że warto zapoznać się z każdym. Poradnik zyskał moją sympatię zaraz po przeczytaniu pierwszych stron, gdy autorka powtarza jedną z najlepszych rad, pod którą podpisuję się obiema rękami i nogami: “Kieruj się potrzebami i stanem swojej skóry, naucz się jej słuchać, to ona jest twoim najlepszym doradcą”. Amen. W tym miejscu też dostajemy obietnice przedstawienia porad, które dopasowane są do “polskich warunków, naszego klimatu oraz pór roku”. Jednak głównym celem książki jest wskazanie kobietom odpowiedniej ścieżki prowadzącej do odnalezienia właściwej pielęgnacji, tak by przez lata cieszyły się zdrową i piękną skórą. A oto czego spodziewać się po treści poradnika:
1. Zaprzyjaźnij się ze swoją skórą.
Krótki rozdział, w którym dowiadujemy się jak rozpoznać swój rodzaj cery oraz z jakiej racji nie powinniśmy ciągle stosować tych samych kosmetyków. Co więcej autorka podpowiada czym sugerować się dobierając odpowiednie dla naszej skóry produkty, dlaczego makijaż powinien zejść na drugi plan i w jaki sposób czytać składy kosmetyków. Warto też zwrócić uwagę na wyodrębnione, krótkie porady, które mogą sporo rozjaśnić i zmienić nasze poglądy dotyczące dbania o cerę.
2. Etap oczyszczania
Wszystko, dosłownie wszystko, a nawet więcej na temat oczyszczania. Dlaczego jest takie ważne, czym kierować się przy wyborze żelu do mycia twarzy, opis dostępnych na rynku gadżetów do jej mycia czy rodzaje kosmetyków, na które warto zwrócić uwagę. Tutaj też znajdziecie opis dwuetapowego azjatyckiego rytuału wieczornego oczyszczania oraz przydatne porady jak powinno się rano traktować cerę suchą, mieszaną, odwodnioną i bardzo tłustą.
3. Etap tonizowania
Uwielbiam toniki i rozdział ten przeczytałam z ogromną ciekawością niemal jednym tchem. Te z Was, które jeszcze nie wiedzą dlaczego są takie ważne będą miały okazję poznać wszystkie istotne informacje na ich temat. Nie myślcie jednak, że autorka zostawi Was ze standardową garścią suchych regułek. Dzięki niej poznacie nie tylko właściwości tonizowania, ale dowiecie się również więcej na temat hydrolatów, esencji oraz jak z hydrolatu zrobić esencje dla każdego rodzaju cery. No i wielki plus za tabelkę na końcu rozdziału, która w jasny i czytelny sposób opisuje różne problemy skórne wraz z sugerowanym dla nich hydrolatem oraz uwaga: są tam nawet scharakteryzowane zapachy każdego z nich. Po prostu super!
4. Etapy pielęgnacji
W tym rozdziale autorka sporo mówi o nawilżaniu cery i jakich surowców szukać w składzie kosmetyków by nie mieć z nim problemu. Obala też stereotyp, że tylko krem może nam w tym problemie pomóc i podaje przykłady innych rodzajów produktów, które równie dobrze mogą nawilżać naszą spragnioną skórę. Całość stanowi zaledwie kilka stron, ale na Waszym miejscu bym ich nie pomijała :)
5. Przewodnik po surowcach kosmetycznych, czyli nie taki diabeł straszny
Kontynuujemy temat nawilżania, ale w tym miejscu skupiamy się głównie na składnikach, które są za nie odpowiedzialne. Całość to mnóstwo informacji o olejach i masłach, o tym jak je stosować oraz rozpiska tych które będą odpowiednie dla każdego typu cery. Co więcej dowiecie się również pod jaką nazwą szukać ich na liście INCI interesującego Was kosmetyku. Zaraz po masłach i olejach autorka opowiada o kolejnym składniku odpowiedzialnym za nawilżanie czyli kwasie hialuronowym. W tym miejscu otrzymacie odpowiedź na pytanie dlaczego jest potrzebny skórze, poznacie jego rodzaje i dowiecie się jak stosować żele stworzone na jego bazie. Wszystko to bez zbędnych opisów i długich, mało zrozumiałych regułek. To po prostu wszystkie ważne informacje opowiedziane ciekawym językiem przez co na pewno zostaną w głowie na dłużej.
6. Filary skutecznej pielęgnacji, czyli cztery niezbędne składniki aktywne
Strona 117 to informacje, z którymi nigdy wcześniej się nie spotkałam. Byłam pewna, że pielęgnacja składająca się z kilku dobrze działających na naszą cerę kosmetyków to niczym odnalezienie świętego Graala i głupotą może się wtedy wydawać żonglowanie nowymi produktami co kilka tygodni (no chyba, że jest się maniaczką testowania). Autorka jednak porównuje całość do diety i twierdzi, że stosowanie jednego i tego samego kremu przez kilka miesięcy sprawia iż jest ona bardzo uboga, a nasza skóra do prawidłowego funkcjonowania potrzebuje różnorodności. Tylko kosmetyki, które są przemyślane i wzajemnie się uzupełniają mogą dać nam upragnione efekty. W dalszej części książki autorka opowiada jakie składniki powinna zawierać Wasza dieta pielęgnacyjna, oraz jak je stosować by się wzajemnie uzupełniały. Co więcej całość dzieli na cztery filary: witamina C, retinol, kwasy złuszczające, filtry Uv i uważa, że każdy z nich powinien znaleźć się w codziennym programie pielęgnacyjnym. Oczywiście na kolejnych stronach znajdziecie dokładny, opis każdego z nich. Czytałam kilka wskazówek dotyczących filtrów, ale dopiero w tej książce autorka opowiada o nich tak, że nawet laik w końcu zrozumie o co tyle szumu :)
7. Inne ważne składniki aktywne
Rozdział siódmy to opis kolejnych składników, które można włączyć do diety naszej skóry. Mowa w nim jest o witaminie B3, peptydach, antyoksydantach czy peptydach miedziowych. Sporo wiadomości jak szukać ich w składach, jakie są ich rodzaje i które uważa się za najskuteczniejsze. Znowu mamy czytelne tabele, wykresy oraz całość napisana prostym i ciekawym językiem.
8. Poranna i wieczorna pielęgnacja według metody layeringu
Większość osób sięgających po książkę pewnie już wie co oznacza słowo layering, a nawet jeśli nie to właśnie tutaj dowiecie się o nim nieco więcej. Ja pojęcie to poznałam już jakiś czas temu, a mimo to nigdy wcześniej nie dowiedziałam się aż tyle na jego temat. Nawet od Azjatek. Znajdziecie tu pomocny trik, który ułatwia stosowanie leyeringu oraz bardzo czytelny plan pielęgnacji ułożony na podstawie tej metody do stosowania rano i przy kuracji kwasami wieczorem. W końcu ktoś rozpisał go dla każdego rodzaju cery osobno, dodatkowo w formie tabeli z podkreśleniem, który etap jest obowiązkowy, a który dodatkowy oraz uwaga: jakie składniki powinien zawierać produkt nawilżający. Jest też osobny plan dla kuracji retinolem i retinoidami. Zdecydowanie mój ulubiony rozdział w całej książce, który w końcu pomógł mi zrozumieć o co chodzi w całym tym stosowaniu dziesięciu produktów na raz i które etapy faktycznie są obowiązkowe, a jakie mogę bez skrupułów omijać. Tutaj też znajdziecie miejsce na wpisanie swojego zarysu pielęgnacji rano i wieczorem tak by nie mieć problemu z zapamiętaniem co po czym aplikować.
9. Praktyczne porady w pigułce
Nic innego jak masa odpowiedzi na pytania, o które najczęściej pytają osoby, które zmagają się z jakimiś problemami skórnymi. Jak sobie radzić z rozszerzonymi porami i zaskórnikami? Czy przy cerze naczynkowej i wrażliwej można stosować kwasy złuszczające i retinol? Jaki krem wybrać na okolice oczu oraz sporo innych, przydatnych informacji wraz z opisem akcesoriów do pielęgnacji i słynnym u Azjatek goleniu twarzy.
10. Słowniczek pojęć
Rozdziału dziesiątego chyba nie muszę referować. Autorka w krótki i zrozumiały sposób tłumaczy zagadnienia, które mogą sprawić problem szczególnie osobom początkującym, które dopiero zaczynają swoją przygodę z pielęgnacją. Humektanty, kwasy tłuszczowe, opis metody olejowania itp.
Ufff… Udało mi się przebrnąć przez całą książkę i chociaż pokrótce dać znać co się w niej znajduje. Żałuję, że nie mogę od razu pokazać Wam całej zawartości, ale chyba wygodniej będzie jak decyzję o jej poznaniu podejmiecie Wy sami. Ja zdecydowanie nie żałuję, że pozycja ta przywędrowała do mnie dzięki księgarni BookMaster.pl . Oczywiście muszę wspomnieć, że jeśli mało wiecie o azjatyckiej pielęgnacji i podejściu Azjatek do niej to pani Barbara Kwiatkowska na pewno nie poszerzy Waszej wiedzy diametralnie. Na stronach tego poradnika mało się mówi o typowych rytuałach czy znanych produktach, które szerzej opisują inne tego typu pozycje. Jeśli jednak jesteście na początku przygody z kosmetykami, nie wiecie co do czego i jak ustalić idealną dla siebie pielęgnację biorąc przykład z tej azjatyckiej, to na pewno “Skóra. Azjatycka pielęgnacja po polsku” wszystko Wam rozjaśni i co więcej jeśli tylko dobrze zastosujecie się do większości rad autorki to macie szansę na ogromną poprawę stanu swojej skóry.
Na początku byłam nieco zawiedziona tym, że książka nie przypomina popularnego poradnika Charlotte Cho, ale później nawet się ucieszyłam, że była doskonałym jej uzupełnieniem i spojrzeniem na temat trochę z innej strony. Co wcale nie znaczy, że gorszej.
Zanim zakończę podsumowanie wspomnę tylko, że bardzo się ucieszyłam widząc w tej pozycji przykłady kosmetyków, które można dostać w Polsce. Od razu podkreślam, że nie są to zamienniki azjatyckich produktów czy choćby takie stworzone na ich podobieństwo. Autorka jedynie podaje nam propozycje żeli do mycia twarzy czy olejków, które da radę kupić u nas w kraju i stworzyć z tego równie wartościową pielęgnację.
Chyba jasno dałam Wam znać, że książka bardzo mi się podoba i polecam ją głownie początkującym, ale myślę, że i Ci, którzy o skórze oraz dbaniu o nią wiedzą nieco więcej znajdą coś ciekawego dla siebie. Podejrzewam, że wielkie fanki azjatyckiej pielęgnacji, głęboko siedzące w tym temacie będą czuć się rozczarowane lub też osoby, które kupiły tą pozycję, bo chciały nauczyć się czegoś więcej od koleżanek ze wschodu. Fragment tytułu, czyli “Azjatycka pielęgnacja po polsku” jednak może sugerować, że poradnik głównie o tym prawi, a w jego wnętrzu pewnie niestety nie znajdą niczego nowego czy odkrywczego. Ja jednak nie mogę nazwać się specjalistką w tym temacie i może dlatego tak bardzo jestem zadowolona, że przeczytałam tą książkę :)
Po zapoznaniu się z postem do jakiej grupy byście się zaliczyły? Tej która chce przeczytać opisaną przeze mnie książkę czy może bardziej do tej mniej zainteresowanej jej treścią?