"Brudzące" serum Bielendy czyli Carbo Detox Serum węglowe. Hit dla skóry tłustej i trądzikowej?


Każda cera ma swoje ulubione składniki, które pomagają jej wyglądać nieskazitelnie oraz zdrowo. Moja uwielbia kwas salicylowy i hialuronowy, aloes czy witaminę C. Ostatnio jednak dzięki najnowszej serii Bielendy Carbo Detox do łask wrócił węgiel, który również jest świetnym kompanem skóry trądzikowej. Działa antybakteryjnie, oczyszcza, rozjaśnia, koi, złuszcza oraz pomaga pozbyć się zaskórników. Jak widać listę zasług ma sporą, a wszystko to bez skutków ubocznych w postaci suchych skórek, podrażnienia czy naruszania bariery ochronnej cery. Na wprowadzenie tego składnika do mojej pielęgnacji miało wpływ pudełko Rossmanna, które przyniosło najnowszy produkt Bielendy z wyżej wspomnianej serii czyli Serum węglowe (27,99zł) na dzień i na noc. Gdyby nie fakt, że inne produkty z tej samej rodziny widziałam setki razy aż do znudzenia to może czułabym jakąś ekscytację przed jego użyciem, a tak jakoś nie wierzyłam, że może mnie pozytywnie zaskoczyć. Dziś w końcu opowiem Wam czy kosmetyk ten wart jest zakupu no i kto wie, może nawet będę musiała przyznać, że źle go oceniłam? 


Brak kartonika trochę mnie zaskoczył, bo z tego co pamiętam kosmetyki Bielendy przeważnie w nim mieszkają. Często jednak otrzymujemy produkt w formie testowej więc dajcie znać czy finalnie doczekał się on swojego mieszkanka. Jednak dosyć ciekawie prezentuje się ta szklana buteleczka pełna czarnych kuleczek. Pod małą nakrętką kryje się pompka, którą również można zablokować poprzez przekręcenie. Jest wygodna w użyciu, dozuje optymalną ilość produktu i działa bez zarzutu. Wystarczy lekkie jej dociśnięcie i już moim oczom ukazuje się czarna, żelowa konsystencja o słodkim, melonowym zapachu. Niestety przy aplikacji serum pozostawia czarne smugi, które marzą się i są mocno widoczne na skórze. Potrzeba naprawdę dobrze je wmasować by zniknęły bez śladu. Początkowo trochę ciężko przywyknąć do twarzy w barwach wojennych, ale po czasie koloryzujący produkt pielęgnacyjny już nie robi takiego wrażenia i zupełnie zapomina się, że jest w tym coś niecodziennego. Poza tym serum wchłania się dosłownie w kilkanaście sekund nie pozostawiając po sobie tłustej i lepkiej warstwy. 




No dobrze w końcu przyszedł czas bym przyznała się do całkowicie błędnego ocenienia serum węglowego. Praktycznie wcale nie wierzyłam, że się u mnie sprawdzi, a już na pewno przez myśl mi nie przeszło, że aż tak się polubimy. Bo się polubiliśmy! Byłam pod ogromnym wrażeniem jak dobrze moja cera się z nim dogadała. Chcąc sprawdzić działanie produktu solo czyli bez dodatkowej pomocy w nawilżaniu, aplikowałam go na skórę jedynie uprzednio potraktowaną hydrolatem. Rano budziłam się z super gładką, miękką i ukojoną cerą. Dodatkowo mniejsze wypryski praktycznie zniknęły, a wszystko to bez wysuszenia oraz podrażnienia. Pory rzeczywiście miałam fajnie oczyszczone i łatwiej było je zatuszować, a skóra była optymalnie nawilżona. Nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń do tego produktu (brudzenie już mi nie przeszkadza) i obecnie jest to jedno z lepszych serum do cery tłustej-trądzikowej jakie miałam okazję stosować. Nie aplikowałam go tylko pod makijaż, bo ostatnio wolę do tego stosować mieszankę kwasu hialuronowego oraz olejku, ale na noc sprawdza się u mnie wspaniale. Ciężko mi powiedzieć czy zauważyłam zmniejszenie wydzielania sebum, bo chociaż obecnie jest trochę lepiej, to używam zbyt wiele kosmetyków by akurat temu przypisywać wszystkie zasługi. Oczywiście nie spodziewajcie się po nim naturalnego składu, ale dosyć wysoko znajdziecie trehalozę (działa nawilżająco), a gwiazda wieczoru czyli węgiel to ósme miejsce na liście. Poza tym cieszę się, że ma w sobie również Niacynamide, bo substancja ta świetnie dogaduje się z moją cerą oraz cudownie na nią wpływa. 


Skład: Aqua (Water), Glycerin, Trehalose, Cyclopentasiloxane, Dimethicone/ Vinyl Dimethicone Crosspolymer, Panthenol, Biosaccharide Gum-4, Charcoal Powder, Niacinamide, Tocopheryl Acetate, Sodium Ascorbyl Phosphate, Pyridoxine Hcl, Calcium Pantothenate, Propylene Glycol, Mica, Calcium Alginate, Hydroxyethylcellulose, Xanthan Gum, Carbomer, 1,2-Hexanediol, Sodium Starch Octenylsuccinate, Silica, Agar, Maltodextrin, Deceth-7, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, PPG-26-Buteth-26, Potassium Hydroxide, Ethylhexylglycerin, Phenoxyethanol, DMDM Hydantoin, Parfum (Fragrance), CI 77981.





Będę więc polecać to serum węglowe, bo spisało się u mnie naprawdę bardzo fajnie i jestem pewna, że zużyję je do ostatniej kropli. Nie wspominałam jeszcze (ale chyba nawet nie muszę), że nie spowodowało ono u mnie wysypu niedoskonałości czy podskórnych gul. Myślę, że będę musiała rozejrzeć się za  innymi, dostępnymi na rynku produktami, w których główną rolę gra węgiel, bo coś czuję, że mogą sporo zmienić w mojej pielęgnacji. Wy koniecznie dajcie znać co sądzicie o innych kosmetykach z serii Carbo Detox i czy również udało Wam się znaleźć wśród nich perełkę :)



INSTAGRAM

Land of Vanity. Theme by STS.